ok
Informacje z RESMANA
Podaj swój adres e-mail
ok
    Ilość odwiedzin na stronie: 11951468
Opinia
Jak często załatwiasz sprawy i zakupy drogą internetową
Regionalna Sieć Szerokopasmowa Aglomeracji Rzeszowskiej
Aktualności
Dlaczego mieszkańcy nie chcą korzystać z Internetu w sprawach urzędowych
2008-10-28
Witold Drożdż
Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego wydał 15 mln zł na budowę tzw. e-urzędu. Ale jak informuje Gazeta Wyborcza, od czerwca skorzystało z niego tylko... 25 osób. Zintegrowany System Informatyczny składa się z 900 komputerów, 60 serwerów i 70 skanerów. Cała sieć gromadzi 31 dolnośląskich samorządów i jest nadzorowana przez urząd marszałkowski. Trochę lepiej jest na Śląsku, gdzie zarejestrowano w tym samym czasie 2000 użytkowników oraz w województwach małopolskim i mazowieckim. Tłumaczenia dolnośląskich urzędników, że winne są wakacje, drogi podpis elektroniczny, że zabrakło promocji, zaś ludzie nie mają zaufania do Internetu jako metody załatwiania spraw urzędowych - nie przekonują. Weźmy też pod uwagę, że tylko 4 osoby w Polsce złożyły swoją coroczną deklarację PIT przez Internet!

Europejczycy nie zainteresowani

4 osoby
w Polsce złożyły coroczną deklarację PIT przez Internet!
Ze statystyki poznańskiego Miejskiego Informatora Multimedialnego wynika, że od pięciu lat można tam zarejestrować działalność gospodarczą, a skorzystało z tego 41 tys. osób. Ogółem ewidencja działalności gospodarczej Urzędu Miasta Poznania obejmuje 80 tys. firm. Aż się prosi postawić tezę, że wzrost ich liczby to zasługa takiej formy rejestracji. W ub. miesiącu 110 osób dokonało elektronicznego zgłoszenia do ewidencji działalności gospodarczej. Natomiast akta stanu cywilnego zamówiło przez Internet 6700 osób w ciągu dwóch lat. "Notabene, w tym samym czasie pojawiło się 28 tys. ofert na giełdzie podręczników, zaś przez cały rok odnotowujemy od 13 tys. do 16 tys. zapytań o położenie grobu w wyszukiwarce cmentarnej" - zwraca uwagę Wojciech Pelc, kierownik Oddziału Serwisów Informacyjnych Urzędu Miasta Poznania. Jego zdaniem, szanse na sukces mają proste usługi informacyjne, nie wymagające stosowania podpisu elektronicznego. "Ku naszemu zaskoczeniu, transmisję internetową lokalnego konkursu pianistycznego oglądało przez pięć dni 450 osób z czterech kontynentów, więcej niż było widzów na sali" - dodaje.

Wbrew pozorom, nie jest to polska specyfika. "Europejczycy - mimo ogromnych wysiłków Komisji Europejskiej i rządów poszczególnych krajów członkowskich - ignorują taką formę załatwiania spraw publicznych" - twierdzi Krzysztof Głomb, prezes Stowarzyszenia Miasta w Internecie. W statystykach Eurostatu odnajdziemy informację, że z usług elektronicznej administracji korzysta średnio 30% mieszkańców UE-27, przoduje Norwegia (60%), na końcu stawki jest Rumunia (5%), zaś Polska (15%) jest między Bułgarią (6%) a Czechami (16%). Nie ma się też co katować tabelą mówiącą, że tylko 3,6% Polaków - internautów - wysyła wypełnione wnioski do urzędów. Po pierwsze, nie ma za bardzo co wysyłać. Po drugie internauta i tak woli pójść do urzędu, "lepiej urzędnikowi patrzyć na ręce" - wynika z Diagnozy Społecznej 2007. Po trzecie w Europie wcale nie jest pod tym względem lepiej.

Od 2002 r. w kolejnych deklaracjach Unia Europejska propagowała wdrażanie 20 podstawowych usług administracji publicznej (12 usług dla obywateli i 8 dla firm), ale gdy mimo wdrożenia, w niektórych krajach - jak Austria - wszystkich 20, nie odnotowano zwiększonego nimi zainteresowania. Toteż Komisja Europejska odchodzi od literalnego ich rozwijania i w eGovernment Action Plan uznaje, że elektroniczna administracja ma być kołem zamachowym innowacyjnej gospodarki. Tym samym stawia na tzw. key enablers, zwłaszcza interoperacyjność, eIDM (elektroniczną tożsamość) dla paneuropejskich usług elektronicznych i open source.

List pozbieranych życzeń

Tymczasem przyjęty przez poprzedni rząd Plan Informatyzacji Państwa (PIP) przypomina listę pobożnych życzeń, którą dzieci wysyłają do Świętego Mikołaja. Pobieżna lektura pokazuje, że skonstruowano go na podstawie zsumowania "zeznań" poszczególnych urzędów - bez refleksji nad ich spójnością i wydzieleniem projektów wspólnych. Obowiązuje zatem Plan abstrakcyjny, cytowany w raportach analityków i komentarzach władz spółek IT, ile będzie można zarobić w sektorze publicznym, jeśli rząd ogłosi wszystkie zapowiedziane przetargi. "Plan w istocie promuje błędną strategię budowania pionowych silosów informacyjnych" - uważa Piotr Kołodziejczyk, sekretarz miasta Poznania. "To nie technika, lecz prawo stanowi barierę w powszechnym udostępnianiu usług administracyjnych. Dlatego rozwiązaniem problemu jest zmiana sposobu tworzenia prawa, nie zaś zasypanie istniejącej struktury organizacyjnej administracji górą pieniędzy na systemy informatyczne" - wyjaśnia.

Trzeba też zmienić perspektywę patrzenia na rozwój społeczeństwa informacyjnego. Rynek teleinformatyczny wyposzczony brakiem kontraktów w sektorze publicznym kładzie wciąż nadmierny nacisk na tzw. informatyzację administracji publicznej. To droga donikąd, zwłaszcza jak się weźmie pod uwagę nikłe zainteresowanie usługami elektronicznymi wśród Polaków. Po "Strategii rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce do roku 2013" widać jak rząd - pod wpływem różnych środowisk - zaczyna dostrzegać konieczność reorientacji na potrzeby człowieka, gospodarki i dopiero na tym tle chce rozpatrywać wzrost dostępności i efektywności usług administracji publicznej przez wykorzystanie technik informacyjnych i komunikacyjnych (obszar "Państwo"). Słowem, trzeba się najpierw dowiedzieć, czego Polacy chcą od państwa - zarówno na szczeblu rządowym, jak i samorządowym, a dopiero później planować wydatki z budżetu państwa i funduszy unijnych. W ślad za tym należy postawić na długofalową akcję edukacyjną promującą wykorzystanie Internetu w celach urzędowych na wzór bankowości internetowej, z której korzysta 6 mln osób. Nie zapomnijmy jeszcze o jednym: "Prawdziwym problemem w Polsce jest umiejętność czytania ze zrozumieniem" - stawia tezę prof. Wojciech Cellary z Akademii Ekonomicznej w Poznaniu.
20 e-usług w administracji

15%
Polaków korzysta z usług elektronicznej administracji, średnia dla UE to 30%.
Jak więc powinien wyglądać realny Plan Informatyzacji Państwa? Trzeba go zastąpić Systemem Informacyjnym Zarządzania Państwem - postuluje od lat Piotr Kołodziejczyk. W myśl tej koncepcji należy ustanowić jedną, prostą ustawę opisującą - na wzór fiński - sposób wykonywania zadań administracyjnych w postaci elektronicznej. Prawo to winno opisywać sposób postępowania z dokumentami od przyjęcia ich w skrzynce podawczej do przekazania do archiwum dokumentów elektronicznych. Szczegółowe rozwiązania w związku z szybko zmieniającymi się technologiami winny być łatwe do zmieniania, muszą więc mieć rangę rozporządzeń ministra właściwego ds. administracji. Część z nich jest już w obrocie prawnym, lecz brakuje np. przepisów dotyczących archiwizowania e-dokumentów.

Witold Drożdż, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, odpowiedzialny za dział informatyzacja widzi jeszcze inny sposób na odejście od obecnej konstrukcji Planu. Gdy w listopadzie br. rząd przyjmie wspomnianą Strategię, to wiceminister zamierza szybko upublicznić PIP w postaci uznania za cel 20 podstawowych usług administracji publicznej. Z nich mają wynikać poszczególne projekty IT.

Koncepcja jest ciekawa, ponieważ wymusza na urzędnikach zmianę podejścia z "siłowego" na perspektywę przeciętnego obywatela. Aby zarejestrować się na wizytę w przychodni, trzeba zmienić prawo zarówno na poziomie zarządzeń kierownika danej przychodni, jak i udostępnić rejestratorkom w przychodni wgląd w elektroniczną kolejkę. Jest to zatem problem organizacyjno-prawny, a tylko w niewielkim stopniu informatyczny.

Drobne usługi, małe budżety

Okazuje się, że usługi w tym stylu są już w zasięgu ręki podwładnych Witolda Drożdża i nie wymagają milionów złotych na systemy teleinformatyczne. Przez kilka lat CEPiK zaspakajał wyłącznie potrzeby informacyjne policji i niewielkiej liczby urzędników. "Chcemy pozwolić wszystkim potencjalnym nabywcom samochodów zawczasu sprawdzić je w Centralnej Ewidencji Pojazdów. Ta prosta internetowa aplikacja połączywszy się również z bazami Systemu Informacyjnego Schengen zweryfikuje, czy aby to auto nie było skradzione za granicą" - mówi Witold Drożdż.

W jego ocenie, lepiej sprawdza się polityka drobnych usług, którymi łatwo zainteresować ludzi. Jedyna wada dla rynku to... małe budżety. Popatrzmy wszak na to przez pryzmat projektu PESEL2. Jeszcze nie tak dawno planowano wydać na niego 200 mln zł. Plan naprawczy przyjęty przez Witolda Drożdża spowodował, że wystarczyło 31 mln zł, aby dane z hierarchicznej bazy Jantar, od 30 lat podstawy PESEL, przeniesiono do relacyjnej bazy danych IBM DB2. Dzięki temu stanie się możliwe świadczenie dwóch usług przewidzianych w programie naprawczym PESEL2: dostępu w formie elektronicznej do wydanych i unieważnionych dokumentów oraz weryfikację danych osobowo-adresowych online.

Pozostaje problem zarządzania portfelem projektów w administracji publicznej. Ale i na to jest sposób. Witold Drożdż powołał państwową jednostkę budżetową - Centrum Projektów Informatycznych, której szefem został dr inż. Andrzej Machnacz, do niedawna dyrektor Biura Łączności i Informatyki KG Policji. Odtąd CPI ma zajmować się budową systemów teleinformatycznych w MSWiA. Tam trafiły największe projekty wynikające z wciąż obowiązującego Planu Informatyzacji Państwa - ePUAP 2, SIS II czy sieć 112. "Nie wykluczam, że jeśli CPI upora się ze swoimi głównymi projektami, to być może zasadne stanie się przekazanie doń wszystkich projektów teleinformatycznych administracji rządowej" - rozważa Witold Drożdż. Zasadne tak, o ile na pierwszym planie będzie człowiek i jego potrzeby. Czy tak się stanie, przekonamy się w następnych latach.

Krzysztof Głomb, prezes Stowarzyszenia Miasta w Internecie
Głównym powodem zasadniczego niedorozwoju e-usług publicznych w Polsce nie jest brak inwestycji w rozwiązania elektronicznej administracji. Nie jest, bo na pseudo-usługi publiczne wydaliśmy w ostatnich 10 latach blisko 300 mln zł! Zajmujemy od lat ostatnie miejsca w stawce krajów Unii Europejskiej, bowiem po pierwsze - nie potrafimy zbudować i upowszechnić spójnej architektury systemów IT państwa (to zadanie rządu) oraz po drugie - nadmiernie koncentrujemy się na wdrażaniu projektów, których głównymi odbiorcami są urzędnicy, a nie mieszkańcy czy przedsiębiorcy (to częsty błąd samorządów).

Polacy nie są zainteresowani e-administracją, są natomiast - administracją skuteczną i sprawnie ich obsługującą. W mediach często słyszymy o systemach nazywanych "cyfrowymi urzędami", których wdrożenie ogłaszają nam dumnie samorządy. Błędem byłoby jednak sądzić, że dzięki nim możemy załatwić w pełni jakąś sprawę w urzędzie bez wychodzenia z domu. Badania pokazują zresztą, że Polacy zdecydowanie chętniej skorzystaliby z prostych usług, jak np. rejestracja online w przychodniach niż zastępowali - zwłaszcza na wsi - dobrze znaną panią Krysię "z gminy" jakimś elektronicznym automatem.

Na inwestycje w e-usługi w latach 2007-2015 zapisano w budżetach regionalnych miliardowe dotacje z funduszy UE. Dobrze byłoby najpierw dowiedzieć się, jakich usług Polakom potrzeba, a potem wydawać na nie publiczne pieniądze. Na razie wiedzy takiej - z ręką na sercu - nie mają ani samorządowcy w regionach, ani zarządzający projektami rządowymi.



Więcej...
wstecz

Ankieta
Czy posiadasz numer telefonu internetowego?
projekt i realizacja: ideo start wstecz do góry